czwartek, 12 kwietnia 2012

Rozdział 4

Wychodząc z lotniska zaczęłam rozglądać się za ciotką Lucy. Nigdzie niestety nie mogłam jej znaleźć.
- No gdzież ona jest?! -powoli zaczęłam się już denerwować.
Nagle poczułam jak ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłam się i...
- Ciocia Lucy! Gdzie ciocia była? Nigdzie nie mogłam cioci znaleźć. - zaczęłam.
- Witaj słońce. Po prostu byłam w toalecie.
- Ale tak długo?
- Nieważne. Powiedz mi lepiej jak ci minęła podróż?
- Lot był spokojny i bez żadnych turbulencji. A co tam słychać u ciebie?
- Cieszę się, że już nie będę musiała mieszkać sama. Zobaczysz, nie pożałujesz, że tu jesteś.
- Och, ciociu... jestem cała Happy na to :). - obie zaczęłyśmy się śmiać.
Całą drogę do domu mojej cioci wygłupiałyśmy się i wspominałyśmy czasy, gdy byłam jeszcze mała, a ciocia Lucy nie mogła się nadziwić, jak ja to szybko wyrosłam.
- Przy was, moje kochane dzieci, czuje się jakbym była już starą panną.
- Oj ciociu, wyglądasz świetnie. Nie masz się czym zadręczać.
Po śmierci wujka ciotka często wracała do czasów z dzieciństwa, w ten sposób przynajmniej myślami mogła chociaż trochę powspominać wuja Ruperta. Ja też bardzo za nim tęskniłam, pamiętam jeszcze, jak wspólnie się wygłupialiśmy gdy nas odwiedzał. Było naprawdę fajnie, ale teraz on odszedł, a ciocia nie do końca się jeszcze z tym pogodziła. 
Nagle poczułam, jak auto się zatrzymało.
- Ok, już jesteśmy. - powiedziała moja towarzyszka.
- Szybko - stwierdziłam i posłałam szeroki uśmiech ciotce.
- Chodź, pokażę ci twój pokój.
Posłusznie poszłam za ciocią targając swoją <już ciężką> walizkę. Byłam taka szczęśliwa, że tu jestem, aż trudno opisać to słowami. To było dla mnie jak spełnienie marzeń.
Weszłam do pokoju i ujrzałam: granatowo - zieloną  sypialnię z wielkim łóżkiem, na którym było rozłożone tonę poduch w różnych kolorach i o różnej wielkości, długie, ciemne zasłony oraz ciemnobrązowe meble. Uwagę przykuł również wielki na pół pokoju biały, miękki dywan, który od razu mi się spodobał. Wystój był naprawdę elegancki, ale dało się poznać tam także młodzieżowe podejście do sprawy projektanta ( ciocia wynajęła do projektowania wystroju domu i ogrodu projektantów). 
- I jak, podoba się?
- Nawet ciocia nie wie jak bardzo.
- W takim razie się cieszę, że się podoba.
Przytuliłam Lucy i wzięłam się za rozpakowywanie.
Zajęło mi to trochę czasu, nie powiem, że nie. Gdy skończyłam była już 9:00 rano. Wcale nie byłam śpiąca ani zmęczona, wręcz przeciwnie- chciało mi się biegać, tańczyć, ogólnie ruszać. Poczułam jedynie głód, więc zjadłam kanapkę, którą wcześniej zrobiła mi ciocia myśląc, że nie jadłam śniadania i postanowiłam wyjść zapoznać się z okolicą.
- Taki spacerek na świeżym powietrzu dobrze mi zrobi - pomyślałam i ruszyłam prosto przed siebie.

1 komentarz:

  1. Extra ! Czekam na ciąg dalszy wspaniałych wydarzeń ! xxx
    PS: Dziekuje za czytanie i komentowania mojego bloga .. :)

    OdpowiedzUsuń