środa, 25 kwietnia 2012

Rozdział 13

Trochę bolały mnie jeszcze nogi, ale jak sam Niall powiedział: ,,muszę zostać na obserwacji'', a obserwacja nie jest już chyba przecież aż tak ważna, no nie? ,,Poradzę sobie jakoś'' - myślałam, musiałam, w końcu dalej sprawa o cioci Lucy pozostaje niewyjaśniona. Spojrzałam na zegarek, była 12:00. Niall uparł się, że mnie odwiezie pod dom, a potem na policję. No cóż, zgodziłam się. Blondyn miał się u mnie wstawić o 12:30. Czekałam na niego siedząc na łóżku szpitalnym i myśląc, czy dobrze robię. Może tak miało być? Może zniknięcie Lucy nie jest bezpodstawne? W końcu przecież nic nie dzieje się bez powodu... Te myśli nie dawały mi spokoju. - Hej piękna, gotowa? - usłyszałam nagle głos chłopaka. Nie powiem, miał cudny głos. Rozmarzyłam się... - Hmm...? - Co? - po chwili się ogarnęłam. - Gotowa? - Niall spokojnie powtórzył pytanie wlepiając we mnie te swoje piękne niebieskie oczyska. - Tak, tak jestem. Możemy już iść. - oznajmiłam i wyszliśmy ze szpitala. Gdy wsiadaliśmy do ciemnego auta blondyna zapanowała niezręczna cisza. Nie miałam ochoty teraz na żadne rozmowy, moje myśli zaprzątały mi teraz głowę, jak się zapewne łatwo domyślić - o Lucy. Chłopak chyba wyczuł, że coś się stało, bo od razu zapytał, czy wszystko dobrze. - Tak, jest po prostu wspaniale. Moje ,,niby'' wymarzone wakacje, a ciotka, z którą nie widziałam się od lat nagle gdzieś znika, nikt nie wie gdzie ona jest i w dodatku nie wiadomo co z nią, a ty się jeszcze pytasz, czy jest dobrze? Pomyśl chwilę! - dodałam oschle, poczułam jak łzy napływają mi do oczu. - Przepraszam, że spytałem - odpowiedział zmieszany blondyn. Widocznie nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Popatrzyłam na niego przepraszająco, nie chciałam go zranić, ale nie rozumiałam też, czemu zadaje takie oczywiste pytania. Niall obrócił się w moją stronę i ciepło powiedział: - Spokojnie, nie gniewam się. Rozumiem, że się o nią martwisz... Odetchnęłam z ulgą. - ...tylko, nie rozumiem jednej rzeczy - dodał po chwili. - Jakiej? - zaciekawiło mnie jego rozumowanie. - No bo jaki ona mogła mieć motyw do zostawienia cię samej w całkiem nieznanym ci mieście. Przecież to chore. Chyba, że ona... - Nie, ona nie jest chora psychicznie jeśli o to ci chodzi - nie pozwoliłam mu dokończyć i obróciłam się w stronę szyby okna. - Nie to miałem na myśli... - nie dokończył swojej wypowiedzi, bo już byliśmy na miejscu. Wysiadłam z samochodu i szybkim krokiem udałam się na komisariat zostawiając chłopaka w tyle. Nie powiem, bolały mnie nogi, ale wolałam znosić ten ból i wiedzieć co się dzieje z moją rodziną, niż leżeć w szpitalu nic nie robiąc i udawać, że żadna taka sytuacja nie miała miejsca. Weszłam do środka, pewien miły policjant zaprosił mnie do środka gabinetu komendanta Owena. - Dzień dobry - powiedziałam. - Dzień dobry. - No i co z nią? Wiadomo już coś w tej sprawie? - Lepiej będzie jak pani siądzie, panno Laverence. Przeraziłam się na te słowa. Moje myśli snuły już najczarniejsze scenariusze tego, co mogłam za chwilę usłyszeć. - Chyba nie powie mi pan, że ona...że ciocia, że umarła...? - do oczu ponownie napływały mi łzy, nie chciałam, aby to była prawda. - Niestety...Znaleźliśmy pańską ciotkę dzisiaj w nocy na cmentarzu, obok nagrobka jej męża, martwą. Prawdopodobnie było to samobójstwo, ale dla pewności musimy przeprowadzić sekcję zwłok. A, i jeszcze musi pani potwierdzić, czy to ona, tak na wszelki wypadek. - powiedział policjant spuszczając głowę. Nie za miło jest mówić komuś, że ktoś mu zmarł. - Przykro nam... Rozpłakałam się na dobre. - Wam jest przykro? - zapytałam płacząc, a raczej wylewając fontannę łez. - Czy pan wie, jak to jest? Komendant nie odpowiedział, pokiwał tylko znacząco głową do drugiego mężczyzny policjanta, który na znak jego komendy wyprowadził mnie z gabinetu podając mi szklankę wody. Poczułam jak gdzieś mnie prowadzi. Po jakichś 5 min. doszliśmy do chłodni, policjant rozkazał coś innemu, a następnie wprowadził mnie do pomieszczenia, gdzie na metalowym blacie leżało czyjeś ciało przykryte czarną folią. - Da pani radę teraz, czy przestawić to na kiedy indziej? - zapytał nagle z troską policjant. Powycierałam całe czerwone już oczy od łez i pokiwałam głową na znak, że dam. ,,Dobra Jenny - opanuj się. Teraz jest ostatnia nadzieja, że może policjanci się pomylili i tu leży teraz ktoś inny. Może to wcale nie Lucy...'' - myślałam ciągle. Jakaś pani, która pracowała na tym wydziale powoli odsłaniała folię, aż w końcu okazało się, że... __________________________________________________________ Tego się chyba nie spodziewaliście, co? Jak myślicie, kto to mógł być? Swoje opinie piszcie w komentarzach :) Sorry, że tak bez enterów, ale coś mi się porobiło tutaj i nie wiem jak zrobić, by znowu było normalnie. Tak więc póki nie rozgryzę co jest problemem to obawiam się, że właśnie tak będą wyglądały następne posty :( Pzdr;*

6 komentarzy:

  1. Jak mogłaś przerwać .?
    Czekam na nn.!
    PS. Genialność .!
    Zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny <3 Ej,jak mogłaś przerwać w takim momencie? Ja muszę wiedzieć kto to był ;D Jak przez ciebie jutro nie będę mogła skupić na egzaminach,bo będę myślała,kto to był,to ci nie daruje ;P Nie no,żartuje,ale jak mogłaś skończyć właśnie teraz?! Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Śweeetny ;))
    Mam nadzieję, że to nie jej ciocia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. zabić to za mało! :D
    musiałaś to przerywać?! :D
    wciągnęłam się w to czytanie hah xd
    wszystkie twoje blogi są super i ten również obserwuję ;)
    PS ja tez kocham 1D! ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Na serio nie wiele jest blogów, które czytam "namiętnie", bo zwykle po kilku rozdziałach stwierdzam, że będzie to kolejna głupia historia. Twój jest jednym z niewielu, które do takich NIE należą! Jest tak zarąbisty, ze to się w głowie nie mieści!! I w głowie mi się nie mieści jak mogłaś przerwac w takim momencie!? Ja się pytam jak!?

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie no to jest boskie ! Love love love ! W takim momencie przerwałaś !? Ty brutalu ! xd Ale nie no spoko ! xxx

    OdpowiedzUsuń