środa, 11 kwietnia 2012

Rozdział 1

- Drryyyyń! - usłyszałam nagle dźwięk budzika.
- No nie, znowu ta głupia szkoła! Tak mi się nie chce do niej iść!!! - powiedziałam sama do siebie, no ale co mogłam zrobić? I tak trzeba było pójść, tym bardziej, że był to ostatni dzień szkoły.
Zeszłam na dół, do kuchni i ujrzałam w niej swojego brata, Alex'a, który przygotowywał właśnie sobie śniadanie.
- Hej brat, też mi zrób tosta - rzuciłam i wzięłam się za parzenie dla nas herbaty.
- Ok. Ja chcę miętową - powiedział i uśmiechnął się do mnie.
- Już się robi. - odwzajemniłam uśmiech (choć niechętnie, bo myśl, że jeszcze raz muszę iść do tej paskudnej szkoły przyprawiała mnie o zawrót głowy) i poszłam się ubrać.
Otworzyłam szafę i wyciągnęłam z niej granatową falbaniastą sukienkę do połowy długości ud (tak jest - kocham mini xd), jasno zielony sweterek, zielone sandałki na 3cm obcasie i beret pod kolor. Założyłam srebrny   naszyjnik, który dostałam na 15 urodziny od Alex'a i z powrotem zeszłam, by zjeść swoje śniadanie.
- Wow, siostra, jak ty dzisiaj ślicznie wyglądasz! - podszedł mnie przytulić.
- Dziękuję za miłe słowa, ale i tak wiem, że naprawdę tak nie uważasz.
- Co? Nie! Naprawdę ładnie wyglądasz.
- Taka ściema to nie u mnie, ale dzięki.
I tak o to właśnie zaczęła się nasza sprzeczka, a ja bardzo je lubiłam, bo w gruncie rzeczy dostawałam wtedy od niego sporo komplementów.
- Chcesz się ze mną kłócić?
- Tak! - i pokazałam mu język a on się tylko zaśmiał - No co? - zapytałam.
- Nie nic. Lepiej już jedz, bo tost jest już zimny a herbata lekko wystygła. - i posłusznie zaczęłam się brać za jedzenie.

W szkole na apelu tak bardzo mi się nudziło, że mało brakowało, a bym zasnęła. Dyrektor chyba przez godzinę wygłaszał swoją mowę na temat uczniów, bezpieczeństwie na wakacjach i takich tam rzeczy, które w ogóle mnie nie interesowały, wręcz przeciwnie - sprawiały, że jeszcze bardziej chciało mi się spać.
- Jak dobrze, że wzięłam ze sobą telefon i słuchawki. - powiedziałam.
- Ej, a ja też mogę posłuchać? - usłyszałam nagle głos Katy.
- Jasne. Tylko nikomu ani słowa i staraj się nie wyróżniać czy coś, bo wpadniemy. - i uśmiechnęłam się,  na co ona się cicho zaśmiała.
Apel trwał dosyć długo, bo 3 godziny. Odebrałam swoje świadectwo z samymi 5 i 6 i skierowałam się do wyjścia. Byłam taka szczęśliwa wychodząc ze szkoły, że trudno ująć to słowami.

Wróciłam do domu i postanowiłam, że sprawdzę facebook'a. Szłam już po schodach do swojego pokoju, kiedy nagle usłyszałam głos mojego ojca:
- Jenny, pozwól na chwilę do salonu.
Wydawał się być w pół nerwowy, a w pół podekscytowany. Zupełnie nie wiedziałam o co mogło mu wtedy chodzić, byłam kompletnie zdezorientowana.
Posłusznie weszłam do salonu i ujrzałam tam moją rodzinkę.
- O co chodzi ? - zapytałam.
- Jenny, musimy poważnie porozmawiać...



1 komentarz: