piątek, 27 kwietnia 2012

Rozdział 14

- Nie! To nie może być prawda!!! - krzyczałam zakrywając dłońmi swoje zapłakane oczy. - Dlaczego akurat ona?! - darłam się w kółko. Patrząc na martwe, białe ciało mojej cioci nie wierzyłam, że to może być prawdą. Jej śmierć i zaginięcie. Starałam się myśleć o tym jak o złym śnie, koszmarze, który zaraz się skończy, ale to nie było takie łatwe, bo fakty były najlepszym dowodem na to, że to jest właśnie pieprzona rzeczywistość. - Czyli to jednak jest pańska ciocia. W takim razie musi jeszcze pani podpisać jeden papierek zatwierdzający i będzie pani wolna. Mam tylko nadzieję, że jest ktoś z panią, bo w takim stanie jakim jest pani teraz na pewno panią nie wypuszczę. - usłyszałam od policjanta i nie umiejąc ani nawet na moment zatrzymać łez pokiwałam tylko głową na tak. - Świetnie. A gdzie jest ta osoba? Lepiej żeby się panią zajęła, bo w takim stanie człowiek robi różne głupoty. - Ja tu się dowiaduję, że moja ciotka nie żyje, a pan mi tu teraz będzie mówił o głupotach?! - wykrzyczałam mu prosto w twarz i wybiegłam na korytarz. W tamtej chwili żałowałam, że w ogóle przyjechałam do tego Londynu.... *Z PERSPEKTYWY NIALL'A* Czekałem właśnie przed autem myśląc, jak okropnie musi się teraz czuć Jenny, kiedy zobaczyłem jak jeden policjant chodzi po parkingu, ewidentnie czegoś lub kogoś szukał. - Przepraszam, czy pan przyjechał z panną Jenny Laverence? - usłyszałem nagle. - Tak. A o co chodzi? - spytałem. Wydawało mi się to dziwne,że funkcjonariusz policji chodzi i mnie szuka po parkingu, no ale okej, poszedłem za nim na komisariat. Wchodząc przez drzwi czułem się trochę dziwnie, ale gdy tylko ujrzałem na korytarzu zapłakaną Jenn szybko do niej podbiegłem i przytuliłem. Nawet na mnie nie spojrzała. Domyślałem się, że musiało się stać coś strasznego, ale jeszcze nie wiedziałem co... *Z PERSPEKTYWY JENNY* Siedziałam tam i płakałam, aż nagle poczułam jak ktoś mnie obejmuje. Nie miałam siły spojrzeć kto to, ale domyśliłam się po zapachu, że to Niall. Po jakichś 5 min podszedł do nas komendant Owen z takowym papierkiem i wodą mówiąc, że to na uspokojenie. Wypiłam ją od razu ale nie poczułam większej ulgi. Podpisałam co trzeba było i razem z blondynem opuściliśmy budynek. Podwiózł mnie pod dom i już chciał wejść do środka, kiedy grzecznie mu podziękowałam i powiedziałam, że chcę zostać teraz sama. W końcu musiałam jeszcze o tym całym zdarzeniu poinformować rodziców i Alex'a, a ci pewnie by chcieli bym z powrotem wróciła do domu. Ja tego nie chciałam, w końcu wakacje to wakacje, co z tego, że mam żałobę, wolę ten czas spędzić tutaj SAMA niż tam z NIMI. Poza tym poznałam Emily i Luke'a. Oni na pewno nie zostawiliby mnie na pastwę losu, przynajmniej mam taką nadzieję. Wyciągnęłam czarnego samsunga z kieszeni, wyszukałam numer mamy i kliknęłam zieloną słuchawkę. Wiedziałam, że to będzie trudna rozmowa, ale tak czy siak musiałam ją odbyć, więc wolałam, by to stało się teraz. Rozmawiałam z nimi (najpierw z mamą a potem z tatą, nawet z Alex'em - martwił się o mnie), a oni - tak jak myślałam - chcieli mnie ściągnąć do siebie z powrotem. Namawiałam ich by nie i ostatecznie wyszło na to, że przyjadą tu całą trójką za 3 dni na pogrzeb i wtedy zobaczymy, co będzie dalej. Myślałam tak jeszcze o tym wszystkim i poczułam, że robię się śpiąca. Zasnęłam na kanapie. Śniła mi się Lucy, mówiła, że przeprasza, ale ta cała sytuacja ją przerosła i po prostu najzwyczajniej w świecie nie miała innego wyjścia. Kazała pozdrowić rodzinę i się nie martwić, a potem dodała, że teraz jest szczęśliwa. Obudziłam się... ,,Ciociu, ciociu, coś ty najlepszego narobiła?! '' - pomyślałam i karciłam się w myślach, że może jakbym była wtedy z nią, to do takiej katastrofy by nie doszło. Ponownie się rozpłakałam, ale teraz nie tylko ze smutku, rozpłakałam się także z bezradności, która mnie teraz ogarniała. -Co ja teraz zrobię? - powiedziałam i postanowiłam się przejść.

7 komentarzy:

  1. Super!
    Szkoda, że nie żyję ; CC
    3maj się Jenny ; )
    Czekam na NN ; ]]

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski <3 Szkoda mi Jenny :( Ale dobrze,że ma przy sobie przyjaciół ;D I ona nie może wrócić! ;D Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. mam nadzieję, że zostanie w Londynie ;)
    a tak wgl to szkoda, że Lucy nie żyje ;(
    pisz szybko następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurde rozdział świetny , chociaz smutny..ale swietny !! czekam na nexta < 3

    OdpowiedzUsuń
  5. szkoda, ze taki krotki :c a ogólnie, to świetny blog! :D wpadnij do mnie *: obserwuj, jeśli blog Ci się podoba :) masz twittera? follow? @viktoriapoland :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niestety nie mam :(, na pewno wpadnę i dziękuję za miłe słowa :) ;*

      Usuń